poniedziałek, 19 lutego 2018

ŻYWIOŁY





Walka z żywiołem zazwyczaj z góry skazana jest na klęskę, a zwłaszcza z tym najbardziej zdradliwym, jakim jest czas. Przychodzi taki moment, że zaczynamy się skupiać na czymś niezwykle akurat dla nas ważnym, a ten czas zaczyna wtedy jakby płynąć szybciej, wymyka się spod kontroli, i nagle okazuje się, że nie minął miesiąc, dwa, a cały rok. Albo i więcej. I oto jestem tutaj,  po ponad roku, zasiadam do mego lekko zardzewiałego bloga, pokrytego gdzieniegdzie pajęczynami, zapomnianego przez bogów i ludzi. Moim życiem rządzi teraz inny żywioł, malutki dwuletni żywiołek, na którym skupia się niemalże cała moja uwaga i na który przeznaczam większość mojej energii życiowej... 

Nie oznacza to oczywiście, że przez cały ten czas nic się w naszym domu nie działo pod względem "dekoracyjno-remontowym". Działo się, i to bardzo. Zabrakło jednak weny, aby to na bieżąco relacjonować. Zrozumiałe jest również, że wszelkie prace związane z urządzaniem domu zwolniły, czasem ciągnąc się miesiącami, co działało na mnie bardzo zniechęcająco i demotywująco. Chciałabym jednak te wydarzenia jakoś uporządkować i udokumentować oraz podzielić się swoimi doświadczeniami. Mogę też teraz ze spokojnym sumieniem podsumować, czy wybrane przez nas rozwiązania sprawdziły się, czy okazały kompletnym niewypałem. 
W skrócie, skończyliśmy wreszcie łazienkę (fanfary) - jest wreszcie prysznic i wszystkie listwy, pożegnaliśmy jadalnię i wyeksmitowaliśmy dziecię do swojego pokoju, oraz zamieniliśmy pracownię z sypialnią. Tak, tak, znowu było rycie w ścianach, jeżdżenie meblami itp., ale to była świetna decyzja. Znudziła nam się również zachowawcza biel, i od jakiegoś czasu malujemy kolejne pomieszczenia na ciemne kolory. To wszystko postaram się jednak opisać w kolejnych postach, a dziś efekty niektórych poczynań na zdjęciu zbiorowym u góry. Na zachętę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz :)